Dźwięk budzika zbudził ją o 6 rano. Mycie, śniadanie i droga do pracy. Miała 31 lat i od ukończenia studiów pracowała w tym samym miejscu… Jedno z rozwinięć tej historii wydarzyło się naprawdę…
Historia Marzeny
Autobus wiózł ją codziennie przez 5 minut. Codziennie te same budynki i ci sami ludzie. Wysiadała i przemierzała 68 kroków, które dzielił przystanek od wejścia do budynku.
To była mała biblioteka w małym mieście. Jak zwykle od rana nic się nie działo. Od wielu miesięcy systematycznie przychodziło coraz mniej osób… Przeglądała strony internetowe – ta czynność zabierała jej ostatnio o parę minut więcej… codziennie o parę minut więcej. I wtedy stało się coś, co ją zaskoczyło. Komputer poinformował, że dostała maila! Maila – na służbowy adres!
– Pewnie znowu czytelnik pyta o termin zwrotu książek, albo zgłasza, że zgubił książkę – pomyślała zrezygnowana… a jednak. Jednak nadawcą maila okazała się firma, która utrzymywała ich stronę internetową, a wiadomość dotyczyła kuponu rabatowego na kampanię linków sponsorowanych AdWords…
– No nie… Co też oni wymyślili… – pomyślała Marzena – Przecież to jest biblioteka… Początkowo ręce jej ręce wydawały się ważyć tonę i trudno opisać, jak bardzo nie chciało jej się reagować… Prychnęła pogardliwie… A potem ponownie. Zamknęła okienko. Ale ponieważ mijały kolejne minuty… i kolejne… i dalej nic nic się nie działo… wzięła kilka głębokich wdechów… i postanowiła wreszcie zareagować na ten bezprzykładny atak na jej codziennie nicniedzianie. Zastanowiła się jeszcze chwilę… a potem jej palce wystukały na klawiaturze:
„Dobrze OK. – chociaż niewiele z tego rozumiem … ale WYTŁUMACZCIE proszę mi – PO CO ? nam ta kampania ….. NIE MAMY w swej ofercie usług za którymi ludzie „tęsknią” ….KOGO ??? obchodzi oferta Biblioteżyny z Pcimia Dolnego ? – TYLKO Pcimian Dolnych …. więc niech mi KTOŚ MĄDRY wytłumaczy – w jakim celu ? mam sie skusić na Państwa ofertę ….bo SŁOWO że tego NIE POJMUJE ….”
Kliknęła „Wyślij” i pomyślała zmęczona: – O rany… po co reklamować coś, za czym ludzie nie „tęsknią”? Po co w ogóle robić cokolwiek, kiedy tutaj nic nigdy się nie dzieje?
Historia Beaty
Autobus wiózł ją codziennie przez 5 minut, choć czasem wolała się po prostu przejść, co zabierało ok. 20 minut. Ale za to można było spotkać kogoś, porozmawiać. Beata przemierzyła tą drogę już tysiące razy, ale za każdym razem droga była kompletnie inna, za każdym razem wypełniona innymi myślami, innym audiobookiem w uszach, inną rozmową z innym człowiekiem przy innej pogodzie. I nigdy jeszcze nie zdarzyło się, że smakowała tak samo.
Wprawdzie to była mała biblioteka w małym mieście, jednak nie znaczy to, że było to miejsce wymarłe – o nie! Dziś po południu w Bibliotece będzie gościć Olga Tokarczuk. Autorka osobiście podpisze dwa egzemplarze swojego ostatniego dzieła „Księgi Jakubowe”.
Nikt przecież nie twierdzi, że Nowa Ruda nie zasługuje na życie kulturalne. Beata przypomniała sobie, jak wiele osób przyszło na spotkanie z autorką, kiedy wydano jej pierwszą, naprawdę głośną powieść – „Prawiek i inne czasy”…
Rano zawsze ruch jest najmniejszy. Beata włączyła komputer. Codziennie pisze – pisze bloga literackiego, na którym zamieszcza recenzje książek i zachęca do czytania. Z miesiąca na miesiąc blog cieszy się coraz większą oglądalnością… tym razem jednak po włączeniu komputera nie zaczęła pisać od razu, bowiem… przyszedł mail!
Mail od firmy utrzymującej stronę Biblioteki, z kuponem na kampanię linków sponsorowanych.
– A gdyby tak… gdyby tak porozmawiać w Urzędzie Miasta… przecież można by zorganizować jakąś kampanię, zachęcającą ludzi do czytania książek… Już miała wizję takiej kampanii, w postaci akcji z nagrodami dla najbardziej aktywnych czytelników Biblioteki…
Zacierając ręce, odpisała na maila z prośbą o przesłanie szczegółów.
Jesteś Marzeną czy Beatą?
Nie, nie chodzi mi o podejście do kampanii AdWords, tylko o podejście do Twojej pracy. Pracujesz jak Marzena czy jak Beata? Codziennie szukasz szans na rozwój, myślisz o tym, jak pracować lepiej, czy też… jak ostatnio powiedział na konferencji „Wielki sukces niewielkim kosztem” psycholog biznesu, Adam Gnych: „płyniesz… te kafelki w basenie… od brzegu do brzegu… jeszcze godzinę trzeba pływać… i Ty też płyniesz… od poniedziałku do piątku… byle do piątku….”?
Spotkałem niedawno kolegę – menedżera stojącego w strukturze firmy niżej ode mnie. Cały zespół przechodził ostatnio trudny okres przestawiania się na sprzedaż innego produktu, a po drugim miesiącu wyniki były tak słabe, że większość straciła swój zapał. Jednak zarówno ja, jak i mój młodszy kolega – nie daliśmy za wygraną. Mieliśmy mnóstwo wiary i entuzjazmu, a z czasem ten nastrój udzielił się całemu zespołowi. Od trzeciego miesiąca wyniki zaczęły imponująco rosnąć.
Podczas świątecznego spotkania kolega odpowiedział mi, iż członkowie zespołu wyznali mu, że byli już bardzo zrezygnowani i jedyne, co sprawiło, że odzyskali wiarę, to entuzjazm i optymizm bijące od niego. On z kolei wyznał mi, że jego wiara i entuzjazm wynikały z tego, że ilekroć rozmawiał ze mną, ja wydawałem się płonąć ideą tego nowego produktu.
– Motywowałem ich nieustannie… i miałem siłę tylko dlatego, że Ty motywowałeś mnie… ale – w takim razie – kto motywował Ciebie?
– Ja mój drogi… kierowałem się motywacją wewnętrzną. – odparłem.
– Chciałbym się jej kiedyś nauczyć…
„Motywacja wewnętrzna (ang. intrinsic motivation) – to motywacja powodująca zachowanie, którego celem nie jest osiągnięcie zewnętrznych nagród. Dana aktywność jest celem samym w sobie.”
Wikipedia
I wtedy właśnie osiągasz stan flow…
Pojęcie motywacji wewnętrznej wiąże się z pojęciem stanu „flow”, w którym sama czynność, a nie jej rezultat staje się dla wykonującego źródłem przyjemności porównywalnej ze stosowaniem używek, a nierzadko – nawet większej. Kiedy można to osiągnąć? Moim zdaniem tylko wówczas, kiedy po prostu kochamy swoją pracę.
Jedna z koleżanek, która odkryła jakiś czas temu radość biegania, podzieliła się ze mną tym doświadczeniem, mówiąc mniej więcej tak: „Biegłam i świeciło słońce i były takie elikatne kropelki rosy… i całe moje ciało wpadło w taki genialny rytm i czułam, że mogę tak biec i biec, do końca świata… słońce było takie piękne, powietrze tak genialnie smakowało, nie czułam się zmęczona, czułam radość z każdego kolejnego kroku, czułam każdą komórką kiedy moje stopy odbijały się od ziemi… to było, jak… jak… jak biegowy orgazm!”.
Rozumiesz, co się wydarzyło? Koleżanka nie biegła w wyścigu, to nie był maraton, tu nie chodziło o wynik. Nie patrzyła nerwowo na stoper, nie sprawdzała trasy w RunKeeperze, nie było medalu na koniec. Beata z biblioteki nie pisze bloga z recenzjami książek, żeby zarabiać na wyświetlaniu reklam. Prowadzi bibliotekę, bo naprawdę do lubi! I tylko wtedy będzie robić to z prawdziwym zaangażowaniem, takim, jakiego nikt nie kupiłby od niej za żadne pieniądze.
Nie pozwól zniszczyć Twojego stanu flow!
Istnieją poglądy, że to, co robimy w stanie flow – nie powinno być „psute” motywacją zewnętrzną, ze względu na fakt, że motywacja zewnętrzna – czy pozytywna, czy negatywna – odbiera przyjemność i przestawia czynność na zadaniową. A to sprzyja zwiększaniu poczuciu stresu i zmęczenia, a wreszcie – kiedy nie udaje się uzyskać nagrody lub też uniknąć kary – prowadzi do zniechęcenia.
Dlatego, jeśli nie lubisz swojej pracy – zrób coś. Nie po Nowym Roku. Nie za miesiąc. Zrób coś teraz. Polub ją, albo zmień na taką, którą polubisz! Kocham to, co robię i życzę Ci tego samego – a tylko od Ciebie zależy, czy tak będzie.
Na zakończenie – serdeczne pozdrowienia dla Pani Bibliotekarki, która jest postacią prawdziwą, choć dla zachowania anonimowości imię zostało zmienione.
P.S.
Krzysiek, z którym jechałem ostatnio pociągiem, pytał mnie o ciekawe case'y menedżerskie. Droga z Wrocławia do Warszawy minęła nam tak, jakby to trwało 5 minut. Połowa case'ów, którymi się wymienialiśmy, pochodziła z sieci społecznościowych. Warto użyć ikon pod spodem.