Paweł Tkaczyk vs William Shakespeare – czyli kto wygrał w „Grywalizacji”?

Pawła Tkaczyka nikomu, kto w Polsce na serio zajmuje się brandingiem, storytellingiem czy grywalizacją przedstawiać nie trzeba. Już od dłuższego czasu czułem rosnący dyskomfort, wynikający z faktu, że ignoruję tą pozycje literaturową. Ostatecznie uznałem, że lepiej okazać skruchę późno, niż wcale. Czy był to dobry wybór?

Pierwsze wrażenie

Na dzień dobry pozycja otrzymuje u mnie +10 pktów za to, że Paweł książkę czyta osobiście. Nie, żebym nie lubił zawodowych lektorów, ale jestem przekonany, że nikt tak jak autor nie umie oddać istoty tego, co chce przekazać. Hamleta na polski tłumaczono ze 16 razy. Są naturalnie zwolennicy przekładów Paszkiewicza, Słomczyńskiego (to podobało mi się najbardziej) czy Barańczaka, jednak umówmy się – nic nie może się równać z obcowaniem z dziełem Shakespear’a w oryginale, bo nawet, jeśli Twój staroangielski nie jest najwyższych lotów, to i tak doświadczenie tego dzieła będzie o niebo lepsze, niż jakiegokolwiek przekładu.

Podobnie rzecz wygląda właśnie z książką Pawła. Niby czytana dość „neutralnie”, a jednak… jednak nie udaje się w pełni oderwać od towarzyszących autorowi emocji, które tu i ówdzie uważny słuchacz perfekcyjnie wychwyci. To tak, jakbyś czytał wersję drukowaną, w której ktoś podkreślił Ci najważniejsze fragmenty. Ba – nie ktoś, ale sam Autor.

Naturalnie, są też minusy, takie jak trudności w robieniu notatek oraz znajdowaniu konkretnego fragmentu tekstu w terminie późniejszym. Trudniej też założyć sobie zakładkę albo powkładać fiszki z miejscami, to których wiesz, że chciałbyś później powrócić. Jeśli jednak jeździsz samochodem na trasie Poznań-Wrocław-Poznań, to wiedz, że książka „trwa” dokładnie tyle, ile jazda autem w obie strony.

Eksploracja kolejnych poziomów

Paweł wykonał kawał dobrej roboty, zestawiając kluczowe teorie dotyczące roli gier w życiu każdego z nas – gry w polityce, w życiu społecznym, w biznesie, w rozwiązywaniu trudnych i złożonych problemów, w edukacji, w firmie i innych obszarach. Czytelnik jest zabierany w podróż od czasów starożytnych, kiedy to dowiadujemy się, jak gra decydowała o tym, która połowa mieszkańców opuści swoje państwo, aż po najnowsze modele BMW, w których mechanizmy grywalizacyjne przyczyniają się do bicia rekordów w obniżaniu spalania tak bardzo, że… kierowcy przestają zatrzymywać się na czerwonym świetle, żeby zaoszczędzić parę mililitrów paliwa podczas ruszania.

Poza świetnym doborem przykładów w książce Grywalizacja zachwycisz się też mistrzowską narracją. Autor nie tylko dokonuje wysiłku, polegającego na przytoczeniu faktów i wyników badań oraz eksperymentów, ale poprzez narrację sprawia, że czytając książkę czujemy się, jakbyśmy rzeczywiście grali w grę, polegającą na eksplorowaniu kolejnych poziomów – i tak właśnie nazwane są rozdziały. Na początku każdego z leveli napotykamy krótką historię (w końcu Autor to świetny storyteller) – intro, które sprawia, że pragniemy zebrać po drodze wszystkie punkty doświadczenia (akapity danego rozdziału), aby na koniec niejako „kupić” za nie rozwiązanie zagadki pokazanej na początku. Najsilniej odczułem to w rozdziale, w którym Paweł przytacza historię Red Baloon Challenge…

Czerwone balony

Historia ta opowiada o zadaniu, które amerykańska agencja DARPA postawiła przed drużynami ochotników. Na terenie całych Stanów Zjednoczonych umieszczono 10 czerwonych balonów. Ich lokalizacja jest nieznana, wiadomo tylko, że są w USA. Zadanie polega na podaniu dokładnej lokalizacji wszystkich w skończonym czasie. Dla zrozumienia trudności tego zadania musisz mieć świadomość, że powierzchnia USA jest jakieś 30 razy większa niż powierzchnia Polski i obfituje w potężne obszary, praktycznie pozbawione mieszkańców. Tymczasem jedna z ekip już po kilku godzinach podaje lokalizację wszystkich balonów… jak to możliwe?

Też się zastanawiałem, a owa ciekawość stała się osią questu, który na tym poziomie postawił przede mną Autor. Łapczywie kolekcjonowałem kolejne informacje, a co kilkanaście minut Paweł w słuchawkach przypominał mi o tym, jakaż to fantastyczna nagroda dla mojego umysłu czeka pod koniec rozdziału, genialnie podsycając moją ciekawość i pragnienie dotarcia do końca. I tak właśnie czyta się tą książkę.

Czy „Grywalizacja” jest dla Ciebie?

Musisz wiedzieć, że Grywalizacja nie jest książką dla każdego. To niezbyt rozległa pozycja, zdecydowanie nie wyczerpująca tematu, a zaledwie go sygnalizująca, dotykająca najważniejszych elementów i sprawiająca, że chcesz wiedzieć więcej. Na szczęście w samej Grywalizacji odnajdziesz mnóstwo wskazówek, gdzie możesz poszerzyć wiedzę z konkretnych zagadnień i czyje publikacje warto poznać.

Mnie osobiście zabrakło akcentów patriotycznych. Koźmiński i Zawiślak – nasi krajowy klasycy, głosili przecież koncepcję organizacji jako gry, której istotą jest manipulowanie niepewnością partnerów. Koncepcję, która, kiedy dokładnie jej się przyjrzysz, rzeczywiście sprawdza się w wielu organizacjach. I temu właśnie aspektowi, organizacji jako społecznej gry, Autor moim zdaniem poświęca nieco zbyt mało uwagi. Wprawdzie grze w korporacji poświęcony jest cały osobny poziom, jednak mimo to – w moim odczuciu, w tym właśnie poziomie tkwi duże pole do udoskonalenia przed przygotowaniem kolejnego wydania, na które mocno liczę. Szkoda, że nie zostały przybliżone właśnie te nasze, polskie, koncepcje gry.

A co z Shakespeare’m?

No właśnie… tej grze – grze aktorskiej – Paweł Tkaczyk także nie poświęcił szczególnej uwagi. A przecież „Life’s but a walking shadow, a poor player, that struts and frets his hour upon the stage, and then is heard no more; it is a tale told by an idiot, full of sound and fury, signifying nothing.” I dalej, kilka wieków dalej, w Polsce Gombrowicz wtóruje mu, zauważając, że „(…) być człowiekiem, to znaczy być aktorem…”

O grze aktorskiej Autor wspomina wprawdzie w typologii gier, ale nie znalazlem w „Grywalizacji” dobrego zoperacjonalizowania tego zagadnienia i wskazania praktycznego zastosowania tej koncepcji w biznesie. Czy takowe istnieją? Tak, istnieją, choć nie od razu dostrzeżesz, że tu też chodzi o rodzaj gry.

Przykład? Proszę bardzo. Przeczytaj sobie o tym jak grałem silniejszego niż jestem, w moim wpisie: „Jak generał Colin Powell pomógł mi zorganizować stoisko targowe i w czym może pomóc Tobie?„. Była gra – była. Ba – nawet był jej w pełni mierzalny efekt! Oto bowiem przewodząc „porywam” tu współpracownika tak, jak aktor porywa publiczność, tyle, że zamiast braw zyskuję lepszą wydajność pracy. I TEJ właśnie gry w książce znalazłem mniej, niż oczekiwałem.

Podsumowując

„Grywalizację” polecam gorąco tym, którzy chcą nabrać szerszego spojrzenia na rolę grywalizacji nie tylko w biznesie, ale w ogóle – w różnych obszarach funkcjonowania współczesnego świata. Obszary, w których odczułem pewien niedosyt, nie deprecjonują wartości tej pozycji, poza tym nie każdy musi być zainteresowany właśnie nimi. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Ja osobiście po lekturze czuję się mądrzejszy niż przed nią, zatem czas poświęcony na słuchanie Pawła Tkaczyka jak dla mnie wygenerował dodatnie ROI.

Książkę „Grywalizacja” możesz kupić tutaj: http://onepress.pl/zakupy/edit.cgi?id=grywal&nr=54646&url=grywal.htm&status=1

Jeśli dzięki tej recenzji czujesz, że łatwiej Ci zdecydować, czy ta książka jest dla Ciebie, albo też spodobało Ci się w niej coś innego – Share the knowledge! Skorzystaj ze społecznościowych ikon poniżej i podziel się materiałem z innymi. Dziękuję.